Wprawdzie syryjski rozejm ustanowiony 12 kwietnia jest już od dawna tylko bezwartościowym świstkiem papieru a reżim każdego dnia wyrzyna dziesiątki, a nieraz setki własnych obywateli, ale być może szykuje się przełom.
Paradoksalnie przekroczeniem „cienkiej czerwonej linii” w oczach opinii międzynarodowej i NATO może stać się wcale nie codzienne mordowanie przez siepaczy al-Assada nieuzbrojonych cywilów, czy przerażające masakry dzieci, ale banalne w zasadzie i przypadkowe zestrzelenie tureckiego myśliwca. Al-Assada podobnie jak jemu podobnych dyktatorów może zgubić własna głupota i arogancja. To typowe. Saddam Husajn, nie mający przecież broni masowego rażenia o co został oskarżony, pozostałby u władzy w Iraku, gdyby wpuścił obserwatorów. Kadafi być może przetrwałby, a z pewnością miałby znacznie większe szanse, gdyby nie jego zapowiedzi, że wyrżnie wszystkich co do nogi w zbuntowanym Benghazi. I syryjski przywódca miałby znacznie większe szanse na przetrwanie swojego reżimu do późnej starości, gdyby nie podpadł Turcji.
Czy zestrzelenie tureckiego samolotu spowoduje interwencje NATO ciężko przewidzieć, z pewnością jednak Turcja zwiększy swoją pomoc dla syryjskiej opozycji.
PS. Rodzime media znacznie bardziej niż ludobójstwo w Syrii interesuje jednak to, że „Izrael zaatakował Gazę” jak bezczelnie łże Rzepa. Śpieszę wyjaśnić, że Izrael nie „zaatakował Gazy” jak twierdzi jakiś osioł, ale likwiduje bazy terrorystów, którzy jakimś dziwnym zrządeniem losu od paru dni odpalają na jego terytotium dziesiątki rakiet. Tak tylko informacyjnie.
Komentarze